Laraki to firma, o której przyznam, sam wcześniej nie słyszałem. Buszując w sieci trafiłem gdzieś na informację o nowym hipersamochodzie wyprodukowanym właśnie przez nich. Z racji że fotki auta wywarły na mnie niemałe wrażenie, szybko wziąłem się za nadrabianie braków w wiedzy. A było co nadrabiać!
Nazwa firmy wzięła się od nazwiska właściciela, Abdesslama Larakiego. Pochodzący z Maroka Laraki zajmuje się głównie projektowaniem luksusowych jachtów. Facet bardzo zdolny i kreatywny, przez lata wypracował sobie niezłą markę, wykonując zamówienie nawet dla samego króla Bahrajnu. Oprócz bogatego doświadczenia w budowaniu jednostek pływających, firma posiada również niewielkie doświadczenie w budowaniu samochodów. Niewielkie, bo opiewające zaledwie na dwa modele – Fulgura i Borac, widoczne na poniższych zdjęciach.
Myślę że większość ludzi przyzna, do najpiękniejszych to one zdecydowanie nie należą… Jedyną ich zaletą było to co niewidoczne z zewnątrz. Samochody kryły w sobie potężne silniki V12 zapożyczone od Lamborghini i V8 pochodzące od Mercedesa. Teraz do tej niezbyt udanej dwójki dołączył zaprezentowany w słynnym Pebble Beach model Epitome. Samochód od samego początku wzbudził we mnie sympatię. Najprawdopodobniej stało się to ze względu na moją słabość do amerykańskiej motoryzacji, z którą choć auto nie wygląda na pierwszy rzut oka, ma bardzo wiele wspólnego.
No więc gdzie to podobieństwo? Epitome został zbudowany na bazie Corvette C6, po której odziedziczył przede wszystkim silnik V8 o pojemności 7l. Jest to potężna i trwała jednostka, zapewniająca tak bardzo cenione przez miłośników motoryzacji doznania słuchowe. Dodatkowo silnik został wzmocniony dwiema turbosprężarkami, dzięki czemu moc wzrosła do aż 1200 koni mechanicznych pracując na benzynie 91 oktanowej. W naszych warunkach tankując benzynę 95 lub 98 oktanową można teoretycznie liczyć na dodatkowe kucyki brykające pod maską.
Jeśli już o oktanach mowa to nie sposób nie wspomnieć o ciekawym rozwiązaniu zastosowanym w Epitomie, mianowicie o drugim zbiorniku paliwa. Nie służy on jednak temu czemu służą dwa zbiorniki paliwa w tirach, czyli zwyczajnie zwiększeniu zasięgu. Dodatkowy zbiornik przeznaczony jest na specjalną 110 oktanową benzynę. Jeśli mamy taką zatankowaną, to wciskając we wnętrzu kokpitu jeden przycisk, samochód zaczyna zasysać wysokooktanowe paliwo z drugiego zbiornika zwiększając swoją moc maksymalną do niebagatelnych 1750KM!
W połączeniu ze stosunkowo niską jak na nowoczesne luksusowe samochody sportowe masą wynoszącą 1270kg, auto musi zapewniać kosmiczne osiągi. Uzyskanie tak niskiej wagi, niższej od Corvetty na której bazuje Epitome o około 180kg, było możliwe dzięki zastosowaniu nadwozia wykonanego w pełni z włókien węglowych (carbonu). Patrząc na rozmiary samochodu, a zwłaszcza jego szerokość, taka masa wydaje się wręcz piórkowa.
Na koniec zawsze zostaje deser, czyli to na co wszyscy najbardziej zwracają uwagę. W przypadku tego samochodu nie sposób nie powiedzieć kilku słów o jego designie. Już na pierwszy rzut oka widać, że projektant ma bardzo dużo wspólnego z rysowaniem jachtów. Nie jestem ani projektantem, ani żadnym innym architektem, więc ciężko mi przełożyć to co widzę na jakiś w miarę sensowny język, ale spróbuję po swojemu.
Wszystkie te linie, głównie obłości kojarzą mi się z kołyszącą się delikatnie na falach bezkresnego oceanu melanżową łodzią, natomiast ostre kanty dodają drapieżności niemal jak w Lamborghini czy Pagani Zondzie. Cud, miód i orzeszki.
Trochę jakby na przekór nadwoziu, wnętrze samochodu wydaje się być banalnie proste, ciosane prostymi i ostrymi liniami. Znajdziemy w nim zaledwie kilka przycisków i wielki wyświetlacz komputera pokładowego, najprawdopodobniej pełniący również rolę prędkościomierza etc. Wysokiej jakości materiały, w tym całe morze skóry potęguje wrażenie luksusu.
Zawsze stawiam przede wszystkim na oryginalność, a tego nie można odmówić Epitome’owi w żadnym razie. To jest drugi element oprócz bazy w postaci amerykańskiego muscle cara, dzięki któremu zwróciłem uwagę na ten samochód. Jedyne co chyba nie do końca mi się spodobało to bok auta, który nie do końca potrafię wyjaśnić dlaczego, ale skojarzył mi się z… Chryslerem Crossfirem!
Dziwne skojarzenie? Pewnie tak, ale patrząc na Boraca nie sposób oprzeć się wrażeniu że Laraki w jakiś sposób inspirował się linią Crossfire’a. A może to po prostu przypadek.
W tej chwili Laraki planuje wyprodukować zaledwie 9 egzemplarzy modelu Epitome. Z ceną przekraczającą 2 mln. dolarów, będzie to jeden z najdroższych samochodów świata. Zatem określić Epitome’a mianem ekskluzywnego czy drogiego to zdecydowanie zbyt mało. To jest absolutna ekstraliga, prawdziwy egzotyk!
Przeczytałem gdzieś komentarz brzmiący mniej więcej tak, że Epitome jest pogromcą Veyrona. Czyżby naprawdę samochód mógł aspirować do miana killera Bugatti Veyrona? Może gdyby Laraki zechciał zwiększyć produkcję… Tylko że Veyron miał pozostać mimo wszystko samochodem praktycznym na tyle by móc się nim w jakiś sposób posługiwać na co dzień. W przypadku Epitome’a nie jestem do tego przekonany, chociaż luksusowe wnętrze z pewnością umila podróż. Usiłowanie w jakikolwiek sposób określenia tego cacuszka jako praktycznego zabrzmi jak powiedzenie, że słonie doskonale sprawdzają się w roli sprzedawców porcelany… Tylko że takiego samochodu nie kupuje się po to żeby był praktyczny. W zasadzie przy produkcji wynoszącej kilka egzemplarzy nie kupuje się takiego samochodu nawet po to żeby nim jeździć. Dlatego to właśnie Epitome jest dla mnie zwycięzcą w starciu z kultowym Veyronem.
This Borac is awesome! I look at wikipedia and the car brand has two other models. One of them is based on a Diablo, the Laraki Fulgura. I think this is crazy and something very unique, isn’t?. I really like it, and it’s from Morocco, wow!
Szejki sobie kupią my raczej nie 🙂
Każdy ma własny gust. Do mnie taki styl trafia i mi się podoba 😀
Wszystko kwestia gustu 😉
Do najpiękniejszych nie należą ? Moim zdaniem, chociażby Fulgura jest bardzo ładnym autem :))
Aż się łezka w oku kręci:)
Pojeździłbym czymś takim.
Noo 😀