Zgodnie z planami kupiłem nowy dysk twardy. Doszedłem do wniosku, że teraz gdy mam już komputer w pełnym tego słowa znaczeniu, dysk twardy, który do tej pory jest moją dumą, teraz spowalnia jednak trochę pracę komputera. Dokładnie był to model Seagate z serii 7200.10 o pojemności 250GB na złączu Ultra ATA/100. Służył mi 2 lata z hakiem i muszę powiedzieć, że nie zawiódł mnie on ani razu. Był bardzo szybki, w zasadzie chyba był to jeden z najszybszych modeli w swojej klasie. Miał (a właściwie ma, bo jeszcze go mam) 16MB pamięci cache, oraz łożyska w oleju przez co był prawie niesłyszalny. Oceniając w skali 1-10 śmiało i bez żadnego wahania przyznałbym mu 10, choć nie lubię tego mało kreatywnego typu oceniania 😉
Wybór nowego HDD padł na Western Digital WD6401AALS. Naczytałem się trochę o kilku wadliwych seriach nowych Seagate’ów, potem natrafiłem na dyski Western Digital. Na początku nie byłem przekonany, gdyż kiedyś to właśnie Seagate’y były górą, ale teraz sytuacja się odwróciła. Przeczytałem sporo opinii na temat tej serii dysków, niektórzy piszą że nowe WD zwłaszcza z serii Caviar Black są sporo szybsze od porównywalnych Seagate’ów. Jak już wspomniałem, dysk ten należy do rodziny Caviar Black, czyli takich Hi-Performance, albo Pro-Tuned jeśli ktoś woli do motoryzacji to przyrównać, wśród dysków twardych 😉 Bardziej zależy mi na „osiągach” niż na wielkości, więc nie widziałem potrzeby płacenia za 1TB 150zł. więcej (dysk 1TB z tej samej serii). Być może w przeciwieństwie do większości ludzi, którzy dyski twarde oceniają tylko po gigabajtach. Prawda jest taka, że za tą cenę spokojnie można ustrzelić dyski 750GB Seagate’a, a nawet 1TB Samsunga, ja jednak lubię, kiedy wszystko działa mi szybko i z godnością (w przeciwieństwie do dysku 1TB Samsunga F1, z którym to miałem do czynienia i od razu doszedłem do wniosku, że nieprędko się przekonam do tej firmy). Do normalnego użytkowania w prawdzie spokojnie wystarczą dyski z serii Caviar Blue WD (posiadające oznaczenie WDXXXXAAKS, 16MB cache oraz tańsze o kilkadziesiąt zł.). Przed zmianą miałem trochę wątpliwości czy nie będzie on zbyt głośny (w porównaniu do poprzednika) etc, ale po tygodniu używania stwierdzam że był to bardzo dobry wybór. Dysk jest wręcz niesłyszalny, porównywalnie do Seagate’a lub nawet jeszcze cichszy, pomimo tego że składa się on z dwóch talerzy po 320GB każdy. Jeśli chodzi o prędkość kopiowania różnych plików, start systemów i programów jest po prostu demonem. Nie spodziewałem się aż tak dużej różnicy, Seagate był przecież bardzo szybki. Zapewne jest to w dużym stopniu zasługa 32MB cache oraz dwóch procesorów sterujących. WD podczas kopiowania osiąga 2 razy wyższe prędkości niż poprzedni Seagate! Temperatura pracy również jest na rozsądnym poziomie, o kilka °C niższa niż poprzednika i podczas zwykłej pracy jest to zadziwiające ~39°. Kolejnym wielkim plusem jest gwarancja na 5 lat. W jakimś stopniu na pewno zwiększa to poczucie bezpieczeństwa, choć wiadomo że wpadki się zdarzają. Jak wiadomo dysku twardego nie kupuje się co roku lub co dwa, a poza tym istnieje mała szansa na to, że stanie się coś, czego użytkownicy np. Maxtorów doświadczają bardzo szybko. Mam tu na myśli awarię dysku i utratę wszystkich danych, które w przypadku Maxtorów podobno zdarzają się już po roku użytkowania! Ogólnie rzecz biorąc WD słynie z niezawodności, więc raczej nie ma obaw.
Z nowego nabytku jestem na razie (odpukać) w pełni zadowolony, w zasadzie widzę same plusy tego dysku. Zobaczymy co będzie za jakiś czas, ale raczej nie spodziewam się jakiegoś spadku wydajności itp. rzeczy.
Z przeniesieniem Ubuntu na nowy dysk nie miałem większych problemów, utworzyłem partycje, skopiowałem i nic nie straciłem 🙂 Zaraz po skopiowaniu miałem mały problem z UUID, które uległo zmianie i system nie chciał odpalić, ale wystarczyło włożyć liveCD, skopiować wynik polecenia „blkid” dla partycji root, wkleić go w plik GRUBa menu.lst i po sprawie 🙂 Ja dodatkowo partycje dla Ubuntu na nowym dysku powiększyłem, więc po skopiowaniu systemu trzeba było odświeżyć/naprawić ich rozmiar (system wykrywał rozmiary partycji takie jak były poprzednio). To również nie było problemem, wystarczyło użyć polecenia „resize2fs -p /dev/nazwa_partycji” dla wszystkich partycji systemu których rozmiar uległ zmianie, co zajęło dosłownie chwilę.
A propos odświeżania i sprzętu, uaktualniłem stronę Mój komputer. Można tam znaleźć dokładniejsze informacje o moim komputerze oraz plany jakie co do niego jeszcze mam, jeśli kogoś by to ciekawiło 😉 Pojawiło się też trochę skrótowych informacji o nowym laptopie, z którego korzystają jednak głównie rodzice i brat. Nie zabrakło tam również informacji o moim poprzednim sprzęcie, do którego jakoś nie mam specjalnie sentymentu 😉 Często mam otwarte wiele programów, kilkanaście zakładek w przeglądarce, no a tamten procesor niestety z tym wszystkim nie wyrabiał. Z tego co było w 100% sprawne to chcę sprzedać pamięci, kartę graficzną, dysk twardy i zasilacz. Resztę musiałbym przetestować jeszcze, żeby komuś kichy nie wciskać. Są to prawie nowe części, więc nie ma sensu ich trzymać w szafie, jeśli komuś z Was mogą się one przydać. Poza tym zwróciłaby mi się część pieniędzy wydanych na nowe części, ale o tym wszystkim w kolejnym wpisie.
Dzięki 🙂 Co do tego masła, nie zaprzeczam że może się to zdarzać, ale najczęściej wygląda to tak, że na napisanie tekstu mam niewiele czasu. No a dopracowanie wszystkiego tak na picuś glancuś jednak trochę zajmuje 😉 W każdym razie postaram się jeszcze bardziej na to uważać.
Pozdrawiam imiennika
Powiem tak. Nieźle napisane (jako cały blog), ale jednak nad stylem i zdarzającymi się „masłami maślanymi” wypadałoby popracować. Treściowo bardzo fajnie.